
Chyba każdy z nas widział samochód jadący po zmierzchu wyłącznie na światłach do jazdy dziennej. Niestety, ich wprowadzenie spowodowało, że kierowcy zupełnie przestali myśleć o światłach. A przecież fakt, że po uruchomieniu silnika wszystko jest w zgodzie z przepisami nie oznacza, że tak jest i po zmierzchu. Sytuacja może być naprawdę niebezpieczna, bo przecież zgodnie z przepisami w samochodach rejestrowanych po raz pierwszy po 31 grudnia 2009 światła dzienne palą się tylko z przodu. Co gorsza, kierowcy takich aut najczęściej nie reagują na błyskanie światłami czy sygnały klaksonem. Są przekonani, że nie łamią przepisów. Rozwiązaniem byłoby seryjne montowanie we wszystkich samochodach czujników zmierzchu, które automatycznie przełączałyby światła do jazdy dziennej na mijania. Ale na to chyba musimy jeszcze poczekać.
Warto pamiętać, że światła do jazdy dziennej to za mało nie tylko po zmierzchu, obowiązkiem kierowcy jest włączyć światła mijania przy zmniejszonej przejrzystości powietrza, np. w czasie mgły czy opadów. Tu zasada jest bardzo prosta – jeśli musimy uruchomić wycieraczki, trzeba również włączyć światła mijania. W trudnych warunkach jest to wyjątkowo ważne. Z powodu ograniczonej widoczności bez włączonych tylnych świateł jesteśmy praktycznie niewidoczni dla kierowców za nami i tym samym możemy spowodować niebezpieczną sytuację.
Warto zauważyć, że kwestia przełączania świateł dziennych na mijania nie jest tylko środkiem ostrożności – jest to prawnie unormowane i za niespełnienie tego obowiązku grozi mandat.
Kommentieren Sie diesen Artikel